Serafin Kaszuba OFMCap „Strzępy”. (fragmenty)

Słowo wstępne

Autorem „STRZĘPÓW” jest kapłan – zakonnik Prowincji Krakowskiej Braci Mniejszych Kapucynów Alojzy Kaszuba, który w zakonie otrzymał imię Serafin.[1]

Urodził się on we Lwowie-Zamarstynowie 17 czerwca 1910 r. Po złożeniu matury w 1928 r. wstąpił do nowicjatu zakonu Kapucynów w Sędziszowie Młp. W Krakowie studiował teologią i otrzymał święcenia kapłańskie w 1933 r. (wieczyste śluby zakonne złożył rok wcześniej). Na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego studiował następnie polonistyką, otrzymując tytuł magistra w 1939 r.

Wybuch drugiej wojny światowej zaskoczył go we Lwowie. Jesienią 1940 r. na własną prośbą, za zgodą przełożonych, udał się na Wołyń, by tam jako duszpasterz pracować wśród pozbawionej kapłanów ludności polskiej. Wraz z wiernymi przeżywał tragiczne lata 1941-1944, kiedy to ukraińscy nacjonaliści mordowali na Wołyniu polską ludność, palili polskie wsie i miasteczka. Zdany całkowicie na Bożą Opatrzność trwał ofiarnie wśród wiernych, do których Bóg go posłał. Pomyślał również o rodakach za kordonem granicznym sprzed 1939 r., którzy od dziesiątków lat pozbawieni byli kapłańskiej posługi. Ofiarnie sięgał po ich dusze, podejmując ryzykowne „wycieczki duszpasterskie”. W 1945 roku otrzymawszy jurysdykcją duszpasterską na całą diecezją łucką, osiadł w mieście Równe na Wołyniu, gdzie obsługiwał kościoły m. in. w miastach: Równe, Zdołbunów, Dubno, Ostróg, Korzec, Sarny. Docierał także do różnych innych polskich osiedli, wsi i posiołków. Jego duszpasterska gorliwość i patriotyczna działalność nie podobały się władzom sowieckim. Wszczęto przeciw niemu oszczerczą nagonkę w prasie, a następnie 11 kwietnia 1958 r. pozbawiono go praw proboszcza w Równem, zmuszając do opuszczenia miasta.

Serafin nie uległ zakazom władz administracyjnych, lecz potajemnie (w rozumieniu władz nielegalnie) spełniał swoje duszpasterskie posługiwanie. Terenem jego apostolskiej działalności stał się niemal cały ówczesny Związek Sowiecki. Swoich „krewnych i znajomych”, czyli polskie rodziny, odnajdywał i odwiedzał od Krymu poprzez Podole, Wołyń, Polesie, Wileńszczyznę po Dźwińsk, Moskwę i Leningrad. Szedł wszędzie tam, gdzie nań czekali katolicy, przeważnie rodacy spragnieni spotkania z kapłanem.

Jesienią 1963 r., tropiony przez funkcjonariuszy bezpieczeństwa (KGB), przeniósł się do Kazachstanu, gdzie prowadził swoją działalność duszpasterską w różnych republikach radzieckich od Ałma-Aty aż po Syberię wśród mieszkających tam Polaków i Niemców. W dniu 6 marca 1966 r. został aresztowany pod zarzutem włóczęgostwa i skazany na pięć lat zesłania. Osadzono go w sowchozie Arykty, gdzie natychmiast podjął pracę duszpasterską, co nie uszło uwadze miejscowych władz. By położyć kres jego „religijnej propagandzie” w sierpniu tegoż roku przeniesiono go karnie do odludnego sowchozu w miejscowości Arszatyńsk (około 350 km od miasta Akmolińsk). W Arykty i w Arszatyńsku o. Kaszuba pisał swoje „Strzępy”, przeplatane wspomnieniami z pracy na Wołyniu.

W święto Matki Boskiej Ostrobramskiej, dnia 16 listopada 1966 r., zwolniono go z kary zsyłki. Zamieszkał w Akmolińsku i natychmiast zaczął apostołować wśród Polaków osiadłych w tamtym rejonie. Jednakże 22 grudnia tegoż roku ponownie go aresztowano i osadzono w odległym od miasta domu dla starców i kalek z surowym zakazem opuszczania zakładu. W miejscu odosobnienia spotkał Polaków, dla których po kryjomu odprawiał Mszę św. i udzielał im Sakramentów świętych. Tam też nadal pisał swoje „Strzępy”. W dniu 9 marca 1967 r. zbiegł z tego zakładu.

Latem 1968 r. o. Serafinowi pozwolono (po miesięcznej zwłoce) udać się do Polski na pogrzeb jego siostry Marii Kaszuby. W kraju podupadł całkowicie na zdrowiu, gdyż od kilku już lat gruźlica płuc niszczyła jego organizm. We Wrocławiu dokonano operacji płuc. We wrocławskim szpitalu w okresie 1969-1970, powstały „Wspomnienia z pracy duszpasterskiej na Wołyniu” oraz „Zapiski z Kazachstanu”. Po prawie dwóch latach leczenia, nie całkiem jeszcze wyleczony i słaby, o. Kaszuba powrócił „do swoich” w Kazachstanie. Mimo usilnych próśb i starań ze strony tamtejszych wiernych władze sowieckie nie pozwoliły mu na „legalne” pełnienie funkcji kapłańskich. Został więc nadal Bożym Włóczęgą. Jeździł tam, dokąd żaden kapłan nie docierał, w przekonaniu, że „Pan go posłał do zbierania ułomków”. Bywał więc w Nowosybirsku, Krasnojarsku, Kańsku, w Taszkiencie. Nawet w tajdze odnajdywał Polaków, nie zapominając przy tym o swoich wiernych na Wołyniu.

19 września 1977 r. przybył do Lwowa, skąd planował wyruszyć w apostolską podróż na północ ZSRR. Tej misyjnej podróży już nie odbył. Nocą został odwołany do domu Ojca. Przygarnięty przez obcych, zmarł samotnie z głową wspartą o brewiarz. Ciało tego utrudzonego apostoła Kościoła Milczenia spoczywa we Lwowie na cmentarzu Janowskim nieopodal grobu Sługi Bożego arcybiskupa Józefa Bilczewskiego. Na jego płycie grobowej wyryto słowa św. Pawła: „Stałem się wszystkim dla wszystkich”.

Serafin Kaszuba od wczesnej młodości odznaczał się zamiłowaniem do czytania książek, a przyczyniła się do tego w wielkiej mierze dyplomowana nauczycielka języka polskiego, ukochana przez niego rodzona siostra Maria. Na rozmiłowanie się w polskiej literaturze wpłynął również Leon Poradowski – profesor języka polskiego w V Państwowym Gimnazjum we Lwowie. On to bowiem, zapewne doceniając literackie zdolności ucznia, zlecał mu opracowywanie referatów lub wygłaszanie deklamacji z okazji różnych uroczystości szkolnych. Te młodzieńcze zainteresowania poprowadziły go ku studiom polonistycznym na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie słuchał wykładów sławnych do dziś profesorów – I. Chrzanowskiego, S. Kołaczkowskiego, S. Kutrzeby, S. Pigonia, T. Lehra-Spławińskiego i innych. Ich osobowości nie pozostały bez wpływu na inteligentną i żądną wiedzy psychikę młodego kapłana. W klasztorze miał opinię – zakochanego w książkach”. Profesorowie uniwersyteccy proponowali mu asystenturą; niektórzy współbracia zakonni twierdzili nawet, że gdyby jego życie potoczyło się innymi kolejami, na pewno pozostawiłby po sobie literacką spuścizną.

Nie pozostawił jednak po sobie ani prac naukowych, ani żadnego literackiego dzieła, tylko nigdy do końca niedopracowane i niezakończone wspomnienia i zapiski oraz listy pisane do różnych osób. W tych – jak je sam Serafin nazwał – „Strzępach” pism, które się zachowały, da się zauważyć talent pisarski, dobry styl, umiejętność obserwacji, bogate słownictwo, łatwość i potoczystość w wyrażaniu myśli, a niekiedy poetycką wyobraźnię. Zalety owe sprawiają, że czyta się je z prawdziwym zainteresowaniem nie tylko z powodów poznawczych. Noszą one charakter – używając słów samego Autora – „żywą krwią pisanego” dokumentu. Z treści zachowanych pism przemawia bogactwo jego franciszkańskiej duszy, kochającej Boga i człowieka, jego patriotyzm, ukochanie rodziny i Zakonu, do którego należał. Nie można tu też pominąć ich historycznej wartości dokumentalnej. Na ich podstawie poznaje się życie Polaków i Kościoła katolickiego w kraju urzędowego bezbożnictwa.

Forma i treść pism o. Kaszuby są bardzo zróżnicowane, podobnie jak bardzo zróżnicowane były koleje jego życia. Każdy zapis wymaga więc oddzielnej analizy po to, by móc się należycie wgłębić w jego duszę, która właśnie w tych pismach dyskretnie odsłania bogate pokłady ukrytych w niej skarbów.

Sam autor – w swojej skromności – miał do własnych prac stosunek ściśle określony. We wstępie do „Wspomnień z pracy duszpasterskiej na Wołyniu” wyraźnie zaznaczył, że podjął się ich Jedynie na życzenie naszych Ojców i oczywiście Ad maiorem Dei gloriam”. Miał przy tym świadomość, że te „chaotyczne i na wskroś subiektywne grzebania w przeszłości […] pozbawione wszelkiego porządku w czasie i przestrzeni” nawzajem się jednak uzupełniają, stanowiąc swoistego rodzaju „różaniec wspomnień” – „nanizany przez jakąś kazachską babkę szereg mniej lub więcej wartościowych kuleczek, wśród których znajdują się czasem znaczne luki”.

Pisma o. Serafina Kaszuby przechowywane w Archiwum Prowincji Krakowskiej OO. Kapucynów w Krakowie powstały na przestrzeni całego jego życia, w latach 1928-1977. Można je ująć w trzy grupy: 1) WSPOMNIENIA, będące przedmiotem niniejszego wydania. 2) KORESPONDENCJA, ujęta wedle adresatów w następujące zespoły: – do przełożonych; – do o. Albina Janochy OFM Cap., jego serdecznego przyjaciela i łącznika z Prowincją Zakonną; – do rodziny (w szerokim rozumieniu tego słowa); – do różnych osób. 3) INNE, do których należy jego praca magisterska pt. „Zagadnienia sztuki i życia na tle współczesnych kierunków estetycznych włoskich” oraz artykuły zamieszczone we „Wzlocie Serafickim”.

W całości nie były one nigdy dotychczas ogłoszone drukiem. Wyjątek stanowią tu „Wspomnienia z pracy duszpasterskiej na Wołyniu[2] oraz „Zapiski z Kazachstanu” [3], które zostały przytoczone w książce autorstwa niżej podpisanego pt. „Włóczęga Boży”. Tam też wykorzystano obszernie większe fragmenty innych jego wspomnień i listów do rodziny i współbraci zakonnych.

W tomie niniejszym, w którym zebrano zachowane w różnych formach wspomnienia i luźne zapiski o. Serafina Kaszuby, przyjęto układ chronologiczny opisywanych przez autora wydarzeń (nie zaś wedle czasu ich powstawania) przede wszystkim dlatego, by ułatwić czytelnikowi prześledzenie kolei jego życia. Składają się więc nań I. WSPOMNIENIA Z PRACY DUSZPASTERSKIEJ NA WOŁYNIU, pisane we Wrocławiu w 1969-1970 r.; II. ZAPISKI Z KAZACHSTANU, zaczynające się od słów „Czarne błoto lgnie do nóg…” również spisane podczas szpitalnego leczenia we Wrocławiu w 1969-1970 r.; III. STRZĘPY – dziennik-wspomnienia pisane w Kazachstanie w latach 1966-1967; IV. WIERSZE, wybrane ze „Strzępów” i inne z różnych lat; V. REFLEKSJE WROCŁAWSKIE, zawierające trzy luźne zapiski, z których jeden jest wspomnieniem o o. Bolesławie Wojtuniu, drugi – wypiskiem z książki J. Mertona „Znak Jonasza”, trzeci – osobistą refleksją nad własnym powołaniem zakonnym.

Wszystkie ogłaszane teksty opatrzono tylko niezbędnymi uwagami edytorskimi i objaśnieniami w przypisach na końcu każdej części. Nie wszystkie niejasności zdołano rozwikłać, nie wszystkie okoliczności zdołano wyjaśnić. Wydawcy żywią nadzieję, że żyjący jeszcze dziś świadkowie opisywanych przez o. Serafina wydarzeń, do których dotrze niniejsza książka, udzielą wielu nowych cennych uwag, spostrzeżeń i uzupełnień, które przyczynią się nie tylko do właściwego odczytania tych pism, ale przede wszystkim pozwolą poznać jeszcze bliżej sylwetkę i osobowość samego o. Serafina. Będą one też niewątpliwą pomocą przy wydaniu (planowanym na najbliższe lata) korespondencji o. Serafina.

Wiener Neustadt – Kraków 1991-1993

  1. Hieronim Warachim OFM Cap.

[1] Bliższe i szersze wiadomości o życiu i działalności o. Serafina znajdują się w książce H. Warachima OFM Cap. pt. „Włóczęga Boży. O. Serafin Kaszuba – Kapucyn. Apostoł Wołynia, Kazachstanu i Syberii”, która została wydana nakładem Prowincji Krakowskiej 00. Kapucynów w Krakowie w 1991 r. Zob. też: O. Albin Janocha OFM Cap., Pod opieką Matki Bożej. Wspomnienia Sybiraka 1939-1956, Wrocław 1993, s. 9, 19, 148, 164, 199, 213, 252; A. Hlebowicz, Kościół odrodzony. Katolicyzm w państwie sowieckim 1944-1992, Wydawnictwo Stella Maris, Gdańsk 1993, s. 70, 135-6, 152, 178, 189, 196, 224.

Warto też zwrócić uwagę na: E. Walewander, Polacy na Wschodzie w piśmiennictwie polskim, zamieszczony w kwartalniku „Rota”. Lublin 1 (9), 1993, s. 76-7.

[2] H. Warachim, Włóczęga Boży. Kraków 1991, s. 85-102

[3] J. w., s. 161-187.

 

11 IX [1966]. „Póki czas macie”. Przy młodzieńcu z Naim nie trzeba myśleć o śmierci. Młody może umrzeć, lecz stary musi – tak stało dużymi literami wypisane lapidarne zdanie w „Wieczornej gwieździe” (Abendstern) Rosy.

Mnie zaczynają traktować jak chorego. Mam już cały szereg karteluszków, gdzie przed moim nazwiskiem stoi znaczące: bolnoj.[1] Najpierw to skierowanie do terapeuty, gdzie przez pomyłkę wliczono mi całych 60 lat. W rejonie dano mi polecenie do laryngologa w mieście, z czego się cieszyłem, że będę miał sposobność tam pojechać. Trzeba pecha, żeby wczoraj ta lekarka przyjechała do Kurgaldzino. Zaordynowała zastrzyki i jakieś tabletki, a najważniejsze, że kazała się potem stawić na komisję. Znaczy to, że znowu mogę mieć nadzieję na kilka dni wśród wiernych. Czy to nie Tobie zawdzięczam, Matko, że się tak dzień po dniu układa jak kamyczki w mozaice, ostre obok gładkich, w jeden ręką mistrza tworzony obraz? Jutro dzień Twoich Imienin – ale jeszcze dziś wieczór będziemy patrzeć na Ciebie, jak idziesz płacząc za marami dziecka. Ile to ich jest, tych, których opłakujesz, a my nic Ci pomóc nie możemy.

12 IX [1966]. „Imię Twe, Mario, litością słynie”. Tak mi już tęskno za naszą rodzimą pieśnią. Dziś mówiłem Niemcom o królu Sobieskim, ale co oni rozumieją z tego, co jest naszą narodową dumą. Może więcej znaczenia ma to, że żyjemy wśród muzułmanów, którzy zaszli aż pod Wiedeń. Teraz my z ewangelią wdarliśmy się w głąb ich ojcowizny. Trzeba podbijać mieczem miłości i modlitwy wyznawców Proroka i kłaść ich do stóp Miriam. Ale słabi i nędzni jesteśmy: „My tacy biedni, kiedyśmy sami” więc nie chcemy być samotni – zawsze z Tobą i przy Tobie, o Matko! Jestem trochę niespokojny, co mnie czeka w Arsz[atyńsku], ale serce pełne wdzięczności za łaski ostatnich dni. Czy można pragnąć jeszcze więcej. Opiekują się mną jak dzieckiem. Antoni mnie wczoraj przywiózł, a dzisiaj odprowadził na aeroport. Mam wiele czasu do odlotu. Niedaleko znajduje się cmentarz. Jestem na cmentarzu kurgaldżyńskim, który tym się różni od aryktyńskiego, że jest trochę większy i więcej zapuszczony. Leżą połamane krzyże na grobach, o które nikt nie dba. Ale też spotyka się curiosa: na dole gwiazda a na szczycie krzyż lub też na odwrót – gwiazda na szczycie krzyża – jakby przysłowiowa świeczka i ogarek.

[1] bolnoj – chory.